Powiem prosto z mostu - dzisiaj będzie o śmieciach....
i o moim szczęściu. Tak, tak - będzie też o szczęściu z tym związanym:-)
Będę się najzwyczajniej na świecie chwalić! A co tam...
Kocham niemieckie wystawki, tzw. Sperrmüll
(wujek Gugiel tłumaczy to jako odpady wielkogabarytowe) hahaha -
chodzi o przedmioty, które normalnie nie mieszczą się do kubła na śmieci.
Miasto wyznacza dla każdej ulicy 2 terminy w roku (z reguły wiosną i jesienią),
kiedy przed dom można wystawić to wszystko, czego już się nie potrzebuje.
Zazwyczaj są to 2-3 dni.
U nas były to trzy dni pod koniec maja :-))))))
Cuda na kiju można znaleźć - meble, zabawki, urządzenia elektryczne -
praktycznie wszystko.
Nie wiem, jak to jest - ale ja jeszcze niczego nie wystawiłam...
wręcz przeciwnie - udałam się na przejażdżkę samochodową po mieście:-))))
i przywiozłam ... między innymi ....
......tego oto konika na biegunach!!!!
Stał sobie przed .... przedszkolem Złotowłosej!!!
Nie ma jednego uchwytu, ogon i grzywa są do wymiany
(tak nawiasem mówiąc - nie mam kompletnie pojęcia, jak
się za to zabrać - są wepchnięte w szczeliny w drewnie i przyklejone).
I tak poza tym jest zupełnie ok - piękne zdrowe drewno:-)))
Już zaczęłam go traktować papierem ściernym - warstwa lakieru
nie jest gruba, szlifowanie idzie dość gładko:-)
Marzy mi się ten konik w kolorze oczywiście BIAŁYM:-)))
I tutaj westchnę sobie z ulgą - jak dobrze, że mam warsztat stolarski,
bo pyli się przy takim szlifowaniu niemiłosiernie...



Przytargałam jeszcze niebieską (w odcieniu chabrów)
ławkę ogrodową - ma uszkodzoną jedną nogę (już kupiłam deskę
odpowiedniej grubości), ale na jej "okazję" będzie osobny post
i wtedy ją pokażę. Tak samo jak przyczepkę rowerową
dla dzieci:-))))))
A podczas spaceru w zeszłą niedzielę w centrum Münster
znalazłam ogłoszenie na słupie -
"oddam witrynę i szafę dwudrzwiową za darmo - są zbyt dobre,
żeby je wystawić na Sperrmüll - jest tylko jeden warunek -
trzeba je u mnie odebrać osobiście."
I podany numer telefonu. Zadzwoniłam....
szafa dwudrzwiowa już poszła, ale zdjęcia witryny dostałam
jeszcze tego samego dnia na mojego maila .....
.... i dziś o 10.00 jedziemy ją odebrać.
Dobrze, że szef mojego Ka. ma przyczepkę, a my hak przy samochodzie:-)))
Oczywiście już wybrałam dla niej nowy kolor i odpowiednie miejsce
w domu.
Nie wierzę we własne szczęście
I na koniec jeszcze latarenki do naszej altanki w ogrodzie -
tych nie znalazłam na śmietniku,
ale sama własnymi "ręcoma" zrobiłam -
ze zwykłych słoików, polskich koronek, sznurka konopnego
i cienkiego drutu. Koronki przymocowałam do słoików
gorącym klejem. Wykorzystałam słoiki w kolejności - po polskim majonezie,
ogórkach kiszonych i po niemieckich parówkach:-)))
Pozdrawiam wszystkich zaglądających i miłej niedzieli życzę:-)))))