Rób to, co Cię uszczęśliwia. Bądź z kimś, kto sprawia, że się uśmiechasz. Śmiej się tyle, ile oddychasz i kochaj tak długo, jak żyjesz"

Donnerstag, 27. Dezember 2012

Święta, święta i po świętach...




Kocham Boże Narodzenie, 
uwielbiam Wielkanoc oraz wszystkie inne święta,
mogę tygodniami się do tych wszystkich świąt przygotowywać,
robić dekoracje, obmyślać menu,
a potem już - jak święta przyjdą i są - 
mogę godzinami spędzać czas z moją rodziną,
 oglądać rodzinne filmy, grać w chińczyka i warcaby,
Piotrusia, historyczny upadek Japonii (gracie w to jeszcze?), 
chodzić na spacery albo leniwie leżeć na kanapie,
mogę z naprawdę czystym sumieniem robić wszystko to, 
na co na co dzień nie mam w ogóle czasu
albo też mam go bardzo mało -
ale powiem Wam szczerze - jestem szczęśliwa, 
kiedy już po świętach wraca codzienna rutyna, 
kiedy mogę na obiad zrobić normalne klopsy, a nie kaczkę w jabłkach
albo golonkę po bawarsku,
kiedy przyjeżdża poczta i listonosz wyrzuca ją po drzwi,
kiedy w oddali słyszę turkotanie naszego traktora,
a ja mogę wejść do mojego warsztatu-pracowni :-)))

Nie mogłabym wiecznie nic nie robić
i prowadzić świąteczny tryb życia. 
Muszę pracować!


Dziś na śniadanie po całym tym świątecznym obżarstwie
pieczywo chrupkie z zielonym ogórkiem, 
na obiad jeszcze nie wiem co, 
ale chyba ogórkowa (z własnych ogórków, 
zakiszonych latem i zostawionych specjalnie na święta, bo mało chrzanu miałam
i nie dało się zrobić takiej ilości, jaka byłaby rzeczywiście wskazana i potrzebna)



I na koniec jeszcze 
konik "zbastlowany" z Najmłodszą,
a zgapiony z jakiejś gazety.
Ten zamieszkał w kuchni na blacie:-)))
Jego wykonanie jest dziecinnie łatwe,
Najmłodsza sama wycięła nogi i głowę, zrobiła ogon i grzywę,
ja sama wykończyłam go przyklejając gorącym klejem
uprząż i bieguny (Najmłodsza jeszcze jest za mała
i mogłaby łatwo się poparzyć)

Ale efekt końcowy jest bardzo fajny, prawda?




I już tak naprawdę na koniec chciałabym wszystkim serdecznie
PODZIĘKOWAĆ
za życzenia świąteczne
czy to pozostawione w komentarzach na blogu,
czy to przysłane nam w mailach, smsach
 i cudnych kartkach pocztowych.

DZIĘKUJĘ BARDZO
w imieniu swoim i mojej rodziny:-)

Montag, 24. Dezember 2012

Wesołych Świąt


Pomódlmy się w Noc Betlejemską,
w Noc Szczęśliwego Rozwiązania,
by wszystko się nam rozplątało,
węzły,konflikty, powikłania.


Oby się wszystkie trudne sprawy
porozkręcały jak supełki,
własne ambicje i urazy
zaczęły śmieszyć jak kukiełki.


Oby w nas paskudne jędze
pozamieniały się w owieczki,
a w oczach mądre łzy stanęły
jak na choince barwnej świeczki.

(ks. J. Twardowski)

Kochani, wesołych Świąt wszystkim Wam życzę, 
pięknych, ciepłych i dobrych,  
spędzonych w gronie najukochańszych osób. 


Życzę Wam, abyście je spędzili z radością w sercu i uśmiechem na twarzy, niech ten czas pozwoli Wam cieszyć się tym wszystkim, co sprawia, że Boże Narodzenie ma swoją magię. 


I jeszcze zdrowia, szczęścia, wszelkiej pomyślności, czyli tego wszystkiego, czego nie można kupić za pieniądze.


WESOŁYCH ŚWIĄT

Samstag, 15. Dezember 2012

Z cyklu "4 cudy świata" - dziś drugi...

własnie dziś mija 15 lat

od momentu, 

kiedy po raz drugi 

wydarzył się w moim życiu ogromny cud


zostałam MAMĄ


STARSZOMŁODSZEJ



A mnie sie zda,

jakby to bylo wczoraj...





Photo by Matys
Make-up by Natalia


Córeńko - najlepsze życzenia

śle mama (z kuchni pełnej wypieków:-))))

Mittwoch, 12. Dezember 2012

12.12.2012 - o zimie, która wreszcie przyszła i o 1-szym mleczaku, który wypadł



Dzisiejszy post dedykowany jest
przede wszystkim
Babci Basi, kuzynom Tomkowi i Mikołajowi, 
wszystkim ciotkom i wujkom w Polsce i w Danii,
a nawet Dziadkowi Stasiowi w Niebie:-)))

Najmłodsza uśmiecha się do Was wszystkich
uśmiechem bez MLECZAKA, 
który właśnie dziś wypadł!!!!

Teraz to już naprawdę szkoła za pasem:-)))
U Najmłodszej w przedszkolu
tzw. "zerówkowicz" określany jest jako Wackelzahn -
Dosłownie oznacza to właśnie mleczka,
któremu "ma się na wylecenie".

Najmłodszą duma rozpiera, że teraz to i ona jest prawdziwym
"Wackelzahnem".

Z innych radosnych informacji
to jeszcze taka, 
że dzisiaj przyszła do nas prawdziwa ZIMA





Najmłodszy zgarniał śnieg ze wszystkich murków.






... a Najmłodsza usiłowała ulepić bałwanka.
Niestety nie dało się, 
minusowa temperatura sprawiła, 
że śnieg w ogóle się nie lepił.






A na koniec zostały wytoczone z garażu sprzęty różnorakie,
m.in. takie jak BobbyCar i rower.

Kto powiedział, że po śniegu można jeżdzić tylko na sankach?









Dienstag, 11. Dezember 2012

11. grudnia - nie adwentowo, ale prezentowo



Na pierwszym planie korkowe podkładki
i koszyk na chleb, który uwielbiam i którym już się
na blogu chwaliłam. Ale bohaterami dzisiejszego wpisu są
ceramiczne białe pojemniki na KNOBLAUCH czyli czosnek
i ZWIEBELN czyli cebulę. 

Będzie też bohaterka, ale na końcu:-)


Dostałam je w ostatnią sobotę
od Gertrud i Kurta - znajomych mojego Ka.
jeszcze z poprzedniej pracy . 
Gertrud i Kurt to przemiłe starsze małżeństwo - 
gdy po raz enty nie udało nam się ustalić spotkania "na kawę",
zorganizowaliśmy "brunch" czyli późne śniadanie (ok.godz. 10.00), 
ciągnące się do wczesnego popołudnia - nasze zakończyło się parę minut po 13.00:-) 

Nasi goście przywieżli nam w prezencie te dwa pojemniki właśnie, 
które znalazły sobie miejsce w chłodnym miejscu :-))))))))))))
nasze okna w kuchni to stara stolarsko - szklarska robota
sprzed kilkudziesięciu lat. Są piękne, pojedyncze!!!, bardzo duże - 
ale ich uroda idzie w parze z - niestety - nieszczelnością.
Kiedy stoję przy zlewozmywaku, to czuję jak ...
... wiatr mi wieje po karku. Naprawdę.

Dlatego w wietrzne dni
nie podnosimy w ogóle starych DREWNIANYCH rolet 
(a te są tak samo piękne jak nasze okna),
sprawiają one, że kuchnia nie wyziębia się tak szybko.

Ale - pomimo wszystko - lubię swoją kuchnię, 
zwłaszcza, że nowe ceramiczne pojemniki
świetnie się wpasowały na parapet, 
obok starej drewnianej donicy:-))))

Nasi goście nie wyjechali z pustymi rękoma.
My przygotowaliśmy dla nich
piękną, czerwoną i rozłożystą
gwiazdę betlejemską

oraz

poduszkę.
W 100 procentach wykonaną przeze mnie i moje maszyny



Przód wykonany jest z juty, natomiast tył z bawełny w kolorze ecru.



Montag, 10. Dezember 2012

9. i 10. grudnia -Advent w skrzynkach kwiatowych



Dzisiaj tak na szybko pokażę, 
co zrobiłam w moich skrzynkach kwiatowych
na parapetach okien na zewnątrz.

Włożyłam do nich gałęzie jakichś wiecznie zielonych krzewów, 
gałązki jodły i świerku, poukładałam bombki, szyszki jodłowe i świerkowe, 
całość udekorowana gałązką z czymś malutkim czerwonym, 
co wygląda jak kwiatuszki, 
ale - zaprawdę powiadam Wam - nie mam
zielonego pojęcia, co toto jest. 
Może Flora będzie się znała, 
nie raz już podpowiadała mi,
 co w moje wianki wplotłam



 









No i nie udało mi się zrobić wpisu wczoraj, w drugą niedzielę adwentu. Znów paliły się świeczki naokoło salonu, w stroiku, na kominku itd - ale choróbsko Najmłodszego nie odpuszcza. Do zapalenia gardła przyplątało się jakieś zapalenie jamy ustnej, jedziemy więc dziś jeszcze raz do lekarza. Za to Najmłodsza ma się dobrze - jej leki pomogły i bawi się, ile wlezie. Broi przy tym trochę też, ale tylko troszeczkę - pamięta przecież, że Nikolaus patrzy na wszystkich i doskonale wie potem, kto był grzeczny, a kto nie :-)))

Samstag, 8. Dezember 2012

8. grudnia - świąteczna kuchnia

Kochani, jeszcze ta moja kuchnia nie taka do końca,

jakbym chciała, ale malutki kawałeczek mogę już Wam pokazać, 
tak przy okazji szyszkowego wianka (który już pokazywałam kilka dni temu tu)
dzisiaj za to w zupełnie nowej odsłonie - 
szanowny Małż osobiście "psikał" białą farbą w sprayu.
Mnie osobiście bardziej podobają się te dzisiejsze - troszkę rozbielone:-)))


I w tle troszkę mojej kuchni. 
Dziś - z uwagi na chorobę Maluszków - urządziłam kąt do pracy
przy kuchennym stole




















Pozdrawiam wszystkich bardzo serdecznie i miłej nocy Wam życzę:-)

Katja



Freitag, 7. Dezember 2012

7. grudnia - Cuda - wianki...

... sobie wiję. Do cudnych to im daleko, ale uwielbiam je robić 
i tak samo uwielbiam dawać je komuś w prezencie.
Dzisiaj fragmencik mojego wiankowego warsztatu -
światło niestety fatalne, ale zdjęcie zrobione naprędce,
bo Maluchy od wczoraj rozłożone zapaleniem gardła i wysoką gorączką.
Robota "wykończeniowa" musi zaczekać, aż im się polepszy.
No nic, uciekam do nich, a Wam zaglądającym - zdrowia życzę:-)))





Donnerstag, 6. Dezember 2012

6.grudnia - MIKOŁAJ

Uffff, pracowity dzień dziś mam za sobą. 
Mikołaj Mikołajem,  ale pracować trzeba. 
Pokażę Wam dziś kawałek mojego warsztatu.

Pomiędzy dwoma oknami stoi drewniana witryna -
kiedyś robiła za barek, dzisś jest moją 
podręczną biblioteką - na tylko moje
ulubione książki i czasopisma.

Ale nie o niej chciałam - o tych gałęziach wierzbowych, 
co to przed nią, na podłodze leżą.

Powstały z nich wianki - bazy
 pod kolejne wieńce adwentowe,
uwinęłam też kilka serduszek,
teraz czekają na "popsikanie" białą farbą. 
Efekty i co powstało
pokażę za kilka dni - dziś mam tak
obolałe dłonie od gięcia tych gałęzi wierzbowych, 
że ledwo daję radę stukać w klawiaturę:-)




A w przerwie w pracy ........
moja ulubiona herbatka karmelowa
i lektura czasopism
przyniesiomych dziś przez Mikołaja.





Mittwoch, 5. Dezember 2012

5. grudnia - kalendarz adwentowy

Dzisiaj prezentuję
 nasz "stary" kalendarz adwentowy - 
z 24 naszytymi serduszkami, 
ozdobionymi guziczkami.
 uszyłam go w styczniu 2009
 (pokazywałam go kiedyś na moim pierwszym blogu
do którego skasowałam sobie dostęp - hahaha. 
Takie to były moje początki w blogowaniu)


Kalendarz wisi w pokoju Maluchów
i tak naprawdę to powinien być
obwieszony słodkimi paczuszkami
aż do ostatniego serduszka, 
do samego dołu,
ale niestety - Najmłodszy
majstruje przy nich i sam zdejmuje.
A że nie jest to kalendarz 
SAMOOBSŁUGOWY,
i otwieranie paczuszek odbywa się w sposób
KONTROLOWANY,
dlatego też na razie powiesiłam tylko kilka paczuszek.
Na pozostałe dni paczuszki będą
dowieszone oczywiście:-)





A że pociech u mnie czworo, 
to i kalendarz adwentowy musi być spory.
Skoro nawet Najstarsza, 19-letnia już pociecha, 
i ta średnia Starszomłodsza 15-latka,
asystują przy otwieraniu paczuszki
tak samo skwapliwie
jak dwoje Najmłodszych :-))))))))










I na koniec jeszcze jedna odsłona - Kuchenna.
Tzn. Żyrandolowa.
Mam ogromną kuchnię, wysoką na 3,50 m
i zamarzył mi się do niej taki właśnie 
paciorkowo - koralikowy żyrandol.
Długo szukałam, 
w końcu trafiłam.
Dostałam od znajomych, którzy przywieźli
go od wujka, nikt go nie chciał
i całe szczęście.

Wisi u mnie i cieszy całą rodzinę. gdy wchodzimy do naszej kuchni,
która już baaaaardzo , baaaaardzo nabiera
takiego kształtu, jaki sobie do niej wymysliłam.

Może niebawem zasłuży sobie ta moja kuchnia, 
żeby jąpokazać? 



Dienstag, 4. Dezember 2012

4.grudnia - świąteczno - adwentowe łosie




Dzisiaj 4. grudnia - 
czwarta odsłona moich świątecznych dekoracji.

Drewniane łosie
na parapecie "salonowego" okna po lewej :-)

Pozdrawiam Was adwentowo!

Montag, 3. Dezember 2012

3. grudnia - Wio, koniku...!

Dziś 3. grudnia - trzecie moje świąteczne "pokazanie". Okno w salonie, to po prawej, a tak po prawdzie - parapet. W towarzystwie mojej urodzinowej (otrzymanej w styczniu :-))) orchidei bujają się na kolorowych biegunach wesołe, białe koniki. Tyle się ich (tych koników) na innych blogach naoglądałam, zawsze mi się marzyły, a nigdzie nie mogłam ich dostać. Szczęście uśmiechnęło się  w końcu i do mnie niedawno -  TU i mam, mam, mam...!!!



Sonntag, 2. Dezember 2012

2. grudnia - 1. niedziela adwentu...





...mija nam bardzo leniwie.
 Na dworze mokro, po wczorajszym śnieżku
 dziś deszcz leje jak z cebra. 
Nie wychodziliśmy na zewnątrz, 
bo do tego wiatr straszny wiał -
 momentami tak silnie, 
że wywiewane przez niego liście z parku
 leciały poziomo na wysokości okien.

Za to w domu cieplutko.
W kachloku i w kominku palę
dziś od wczesnego rana, jak to w niedzielę zwykle. 
Wszędzie, gdzie tylko się da, 
palą się świeczki i świeczuszki.
Cudowny klimat.
I herbata karmelowa.

A jutro kolejny normalny dzień :-)

Samstag, 1. Dezember 2012

1. grudnia - Adwent czas zacząć...

Adwent to dla mnie i mojej rodziny jeden z milszych okresów w roku. Zaczynamy dekorować świątecznie dom, pieczemy pierniki i ciasteczka i czekamy na Boże Narodzenie, na choinkę, szopkę. I na barszcz z uszkami. Dzieci przypominają sobie kolędy nauczone w zeszłym roku i uczą się nowych. Lubię ten szczególny w roku czas - pachnący korzenną przyprawą do pierników i grzańca, cynamonem i gałązkami świerkowymi.

Nie pokażę Wam wszystkich dekoracji od razu - na początek, na tzw. pierwszy strzał idzie wieniec na drzwi wejściowe. Tak sobie pomyślałam, że mój kalendarz adwentowy to będzie pokazanie codziennie jednej dekoracji, jednegoświąteczmego kąta w moim domu - mam tylko nadzieję, że wystarczy mi czasu i samozaparcia w realizacji mojego adwentowego postanowienia :-) Bo świątecznych dekoracji mam tak wiele, że nie wiem, czy starczy adwentu na ich pokazanie :-)))





Gdy go zobaczyłam, "zachorowałam" na niego i stwierdziłam, że muszę go mieć. Choć mam kilka innych,  i kupnych i tych własnoręcznie zrobionych. Ale ten idelanie pasuje do mnie i mojego domu, a do tego jeszcze - jak się okazało - cena była dobra, więc kupiłam (jeśli ktoś jest zainteresowany, można go dostać TU, w moim ulubionym sklepie)



Donnerstag, 29. November 2012

Wianki adwentowe





Co roku o tej porze wiję wianki. Adwentowe. Uwieeelbiam to. W zasadzie to przez cały rok trwają przygotowania - zbieranie szyszek, gałązek, kwiatów, orzechów itp. A wszystko przy okazji czegoś tam - a to spaceru, a to porządkowania parku. Czasami przypadkiem odkrywam fajny krzew i przawie że "w biegu" wyskakuję z samochodu, żeby naciąć gałęzi (nie uwierzycie, ale w schowku obok długopisu, małego notesu, podręcznej latarki i okularów słonecznych wożę również .... sekator. Nigdy nie wiadomo przecież, co i gdzie się trafi).

W tym roku królują u mnie szyszki - zrobiłam z nich już wieńce adwentowe, naklejając szyszki gorącym klejem na bazy ze styropianu. Teraz czeka je jeszcze pomalowanie (oczywiście na biało), i delikatne ozdobienie :-)

Dzisiaj pokazuję szybciutko szyszkowy wieniec, który pozuje do zdjęcia na żeliwnej kozie w moim warsztacie. Tak, tak - w warsztacie, który już też powstał jakiś czas temu, ale nie do końca spełnia moje oczekiwania. No, ale koza to mój ulubiony "mebel" - niedawno udało się ją podłączyć do komina i teraz daje bardzo przyjemne ciepełko. No i wrzucone do ognia drewno fantastycznie "strzela", zupełnie jak w kominku :-)

P.S. Czasu jakby mniej na wszystko, bo pod koniec października zaczęłam pracować, ale w przerwach pomiędzy pracą domową i pozadomową powstaje u mnie sporo fajnych rzeczy :-)) tylko, że nie ma czasu na wrzucanie fotek tutaj :-( 

Mittwoch, 10. Oktober 2012

Herbstzauber



Herbstzauber to ta roślinka
przed wejściem do naszego domu:-)

Małe ozdobne dynie
to prezent
od mojej znajomej, Ramony -
Holenderki z pochodzenia,
a z zamiłowania ogrodniczki zajmującej się
pszczelarstwem (ma własną pasiekę)
i opieką nad jeżami
(na jej balkonie będą zimować w tym roku trzy jeże).

Bardzo fajna, przesympatyczna babeczka.
No i mama Emmy z przedszkola Najmłodszego!
Po kilku spotkaniach od wiosny tego roku
(podczas których Maluchy bawią się ze sobą,
my wypijamy morze kawy,
obchodzimy wszystkie zakątki
w naszym ogrodzie i parku,
planujemy co gdzie posadzić i jak zaaranżować
moje przyszłoroczne rabaty,
albo gdzie staną jej ule na przyszłą wiosnę)
mogę śmiało stwierdzić,
"kiełkuje" z tego coś bardzo fajnego:-)))

Dienstag, 9. Oktober 2012

Latawiec

Nieee, nie zrobiłam go sama. Ani mój Ka. Nie mielibyśmy kiedy - choć nie powiem - marzy mi się taki prawdziwy, zbity z listewek, oklejony kolorowym papierem, z kokardami z bibuły nanizanymi na długi sznurek - ogon....

Zabawa była wczoraj przednia, choć latawiec taki prawdziwie komercyjny, kupiony w realu albo w lidlu, fioletowy, z motywem disneyowskiego Kubusia Puchatka. Nawet go tu nie pokażę.

Ale moje Maluchy!!! Złotowłosa - jakby się z latawcem urodziła i od urodzenia nic innego nie robiła, tylko latawca puszczała:-)




Nawet Papa miał uciechę z tej zabawy. Trochę się naganiał po polu, kiedy Najmłodszy - uparłszy się uprzednio, że "on też" - puścił latawca w powietrze hahaha.




Uzupełniam notatkę o następującą wiadomość: Ka. Nie za bardzo miał ochotę wczoraj na puszczanie latawca z Maluchami. Miał zaplanowane coś do zrobienia, ale ostatecznie przekonała go Najstarsza, stwierdzając ze smutkiem: "a ze mną to nie puszczałeś latawca.... idź z nimi, oni będą pamiętać, że puszczali z tobą latawca na polu kukurydzy". No i dał się przekonać:-)))

Montag, 8. Oktober 2012

Jesienne głogowe wianuszki



Od Flory wiem, z czego te wianki uwiłam -
 początkowo myślałam, że to jakaś odmiana rajskich jabłuszek, 
ale Flora - popatrzywszy na me wytwory okiem wytrawnej florystki - 
stwierdziła, że to głóg jednoszyjkowy. 
Dzięki Basiu za podpowiedź. 

Zrobiłam je w zeszłą niedzielę.
Sztuk trzy.

30 września. 
To dzień urodzin mojego Taty. 
Gdyby żył, skończyłby 70 lat.
Tak sobie plotłam i o nim myślałam:-)))

Jeden - największy - zawisł na naszych drzwiach wejściowych







W drugi wplotłam gałązki bukszpanu.
Ten wianek powiesiłam
na drzwiach do warsztatu mojego Ka.







A trzeci powędrował do mamy szefa mojego Ka.
- do babci Hedwig.
Na poprawę nastroju i z życzeniami zdrowia, 
bo kilka dni temu wróciła ze szpitala
po operacji usunięcia guza piersi.


Pozdrawiam serdecznie i miłego poniedziałku 
Wam wszystkim życzę:-)
U mnie piękna słoneczna pogoda,
lekki wiaterek.
Jak Maluchy wrócą z przedszkola, 
pójdziemy popuszczać latawca!

Sonntag, 7. Oktober 2012

Wracam...

po długiej - letniej - nieobecności. 
Jak wyjechałam w połowie lipca,tak do teraz naprawdę trudno było mi znaleźć 
wolną chwilę na mojego bloga. 

Tak naprawdę, to liżę rany... na duszy.
Po powrocie 12 sierpnia w niedzielę 
z naszych wielkich polskich wakacji, 
które trwały 4 piękne długie tygodnie, 
po spędzeniu kilku dni w domu, 
zadzwonił w sobotę 18 sierpnia telefon - o 7.15.
Prawdę powiedziawszy, zawsze bałam się takiego telefonu,
tego, że ktoś zadzwoni
i przekaże
mi smutną i straszną wiadomość.

Zmarł mój Tata. 

Zapakowałyśmy najpotrzebniejsze rzeczy,
i razem z Najstarszą i Starszomłodszą
pojechałyśmy z powrotem do Polski.

Tym razem na
pogrzeb.

Nie wiem jak dałam radę pokonać drogę do domu w Polsce.
Nie wiem jak przeżyłam te smutne dni.
Nie wiem, jak wróciłam do domu w Niemczech.

Ciągle jest mi ciężko - ale trzeba żyć dalej.
Jak napisała moja przyjaciółka, 
słońce nadal wschodzi i zachodzi, 
a dzieci śmieją się i chcą się bawić - 
rzekomo czas leczy rany.
Moje jeszcze się nie zabliźniły....

Zdaję sobie sprawę, 
że nie będę w stanie w ciągu kilku dni nadrobić zaległości, 
zresztą nie po to dziś robię ten wpis - 
ale na pewno troszeczkę cofnę się w czasie. 

Wracam do blogowania wiankiem, 
który powstał dla mojej bardzo dobrej znajomej - 
Kathleen,
która podobnie jak ja - jest zwariowana
na punkcie takich naturalnych
DEKORACJI.

Do jego wykonania użyłam patyków, szyszek i duperelek
znalezionych tylko i wyłącznie 
w naszym parku:-)))




Dzisiaj byliśmy na wspólnym pięknym spacerze,
w przecudnym złotym lesie - niemiecka jesień też jest 
ZŁOTA i PIĘKNA!!!
(tak naprawdę to jesień zaczęła się 
dla mnie właśnie dziś - 
to pierwszy słoneczny dzień u nas
od 22 września). 
Do tej pory tylko lało - jak z cebra dosłownie.

I żegnam się dzisiaj kasztanami, 
oczywiście z naszego parku, pozbieranymi przez
Najmłodszych - mieli przy tym ogromną frajdę:-)


Freitag, 3. August 2012

19 lat temu...

...3 sierpnia 
o godzinie 10.40 

zdarzyl sie 
pierwszy 

wielki 

cud 


moim zyciu.



A mnie sie zda,

jakby to bylo wczoraj...




Najstarsza


Photo by Matys



P.S. A tak w ogóle to od połowy lipca do połowy sierpnia wakacjujemy u moich rodziców w PL (pogoda rewelacyjna, dostęp do internetu bardzo świadomie ograniczony, w związku z tym wypoczynek bardzo aktywny). Tankujemy słońce, chłoniemy zapachy, smaki i widoki, atmosferę cudownych spotkań z rodziną i przyjaciółmi - po prostu - ładujemy akumulatory :-))))




Dienstag, 3. Juli 2012

Nareszcie lato

Nareszcie zrobiło się ciepło,
ba! nawet bardzo -
dzisiaj mam na termometrze 
najprawdziwsze 25 stopni.
Wyczekiwaliśmy takiej pogody po wielu tygodniach
deszczu i niskich temperatur.

Niekiedy bywało tak zimno, 
że przepalaliśmy w kominku i kachloku,
ale teraz mam nadzieję, że palić zaczniemy dopiero na jesień.

Słońce świeci tak pięknie, 
że tylko godzinkę wytrzymałam 
w ogrodzie przy pieleniu zielska.



Montag, 2. Juli 2012

Wyniki Candy - cudowna niedziela



Witajcie serdecznie!

Wczoraj miałam napisać tak:

"Dzisiaj nadeszła ta chwila, 
kiedy do Waszej wiadomości podam, 
kto został wylosowany w mojej pierwszej blogowej 
zabawie CANDY:-)))"

Niestety, nie udało mi się wczoraj
zasiąść do komputera. 
Po pierwsze: mieliśmy wczoraj cudną pogodę
i cały dzień spędziliśmy w ogrodzie,
a po drugie mieliśmy gościa:
cały weekend spędzała u nas Przyjaciółka Najmłodszej.
Efektem tego było nasze wszystkich 
ooooogroooommmmneeeeee wyczerpanie, 
i z powodu upału, 
i z powodu ciągłego "nadzorowania", 
donoszenia picia i jedzenia, 
organizowania itp.
Wczesnym wieczorem po prostu padłam
i jak padłam, to już nie powstałam,
mimo rzetelnego zamiaru napisania wczoraj 
o wyniku losowania.
Przepraszam!!!

Ale, ale - żeby nikt nie poczuł się zawiedziony
moim - niedopuszczalnym wprost - opóźnieniem
powiem Wam tylko tyle, że wylosowane zostały
(wczoraj wczesnym rankiem, w piżamkach jeszcze):

Piaskoryba


a.zurek@wp.pl

A jako że dzieci mam czworo
(losowała trójka najmłodszych), 
ale Najstarsza - jak się okazało - również
chciała losować, i wylosowała swoją szczęśliwą ręką 


No i była też u nas Przyjaciółka, 
która też chciała losować - padło na:


No i w ramach przeprosin za opóźnienie
ja wyciągnęłam dziś rano jeszcze
jedną karteczkę:

dodatkowa para woreczków
pofrunie do:


Wszystkie Szanowne Panie
proszę o kontakt i podanie swoich danych adresowych :

mysweetdreams@gmx.de


A teraz chciałabym
 Wam króciutko pokazać, 
jak cudowną niedzielę mieliśmy wczoraj!

Najpierw śniadanie - 
na świeżym powietrzu, w porannym słońcu - 
smakowało niesamowicie. Nasz Najmłodszy postanowił,
że zje je w swoim kasku na rower i "Bobby Car"-a
nawet nie próbowałam mu go zdjąć - 
tak słodko wyglądał, gdy pałaszował swoją bułeczkę:-)






Po śniadaniu 
poszliśmy wspólnie zobaczyć,
 czy nasze byczki i jałówki mają dość jedzenia.




Najlepiej, gdy się od rana
obejdzie całe gospodarstwo i zajrzy
we wszystkie kąty - jak głosi stara prawda:
"Pańskie oko konia tuczy"

Najmłodszy chętnie więc wizytuje wszystkie obory 
i zagrody, kiedy jest w domu.
Sam chętnie dokarmia zwierzęta - 
najlepiej wszystkim, co tylko mu wpadnie w ręce, 
a więc nie tylko słomą czy sianem, 
ale również liśćmi i patykami.




A potem,
jeszcze przed obiadem, 
zbudowałyśmy DOM z Najmłodszą i jej Przyjaciółką
która już po raz kolejny u nas nocowała. 
Bardzo się cieszę, że Przyjaciółka 
polubiła nas, nasz dom i tak chętnie do nas przyjeżdża 
(z tego, co mówi jej mama - chciałaby u nas spędzać każdy weekend)





W ruch poszły 
patchworki, koce, 
poduszki, prześcieradła, 
pół - namiot plażowy, kilka gwoździ i młotek.