Rób to, co Cię uszczęśliwia. Bądź z kimś, kto sprawia, że się uśmiechasz. Śmiej się tyle, ile oddychasz i kochaj tak długo, jak żyjesz"

Donnerstag, 25. November 2010

Dzień Pluszowego Misia

Czy moglibyście wyobrazić sobie świat bez misia? Swoje dzieciństwo bez pluszowej przytulanki, która ułatwia życie wszystkim maluchom, pomaga zasypiać, pociesza po przebudzeniu w środku nocy, koi ból i łzy, a którą wielu dorosłych przechowuje do dziś z ogromnym sentymentem. Ja też mam swojego misia (zdjęcie wkleję po południu, bo baterie do sprzętu jeszcze się ładują) - nie wiem od kiedy jest u mnie, ale z pewnością jest on bardzo wiekowy (ma prawie 40 lat:-) 
"Wszystko zaczęło się w 1902 roku, gdy prezydent Stanów Zjednoczony Teodor Roosvelt, wybrał się na polowanie. Po kilku godzinach bezskutecznych łowów, jeden z towarzyszy prezydenta postrzelił małego niedźwiadka i zaprowadził go do Roosvelta. Prezydent, gdy ujrzał przerażone zwierzątko, natychmiast kazał je uwolnić.
Wydarzenie uwiecznił na rysunku Clifford Berryman. Rysunek ukazał się w gazecie „The Washington Post”. Obrazek natchnął sklepikarza z Brooklynu, Morrisa Mitchoma, imigranta z Rosji, do produkcji, za specjalnym pozwoleniem prezydenta, pluszowych niedźwiadków o nazwie Teddy. W ciągu kilku lat Mitchom stał się potentatem pluszowym i właścicielem „Ideal” – jednej z najbardziej znanych firm produkującej misie." (cytat wzięłam stąd)
Dzisiejszy dzień jest przyjemny podwójnie: 25 listopada to moje imieniny i święto Pluszowego Misia. Zapowiada się bardzo fajnie, choć Ka. nieobecny, ale to nic - poświętujemy z "dzieckami". Od  Ka. dostałam piękne życzenia imieninowe, szkoda że on tak daleko, ale co zrobić - taka praca, że się po świecie tułać trzeba.

Zaraz się biorę do pieczenia - nie może się przecież obyć takie podwójne święto bez wspaniałego ciasta. Chyba zaproponuję moim dziewczynom rogaliki drożdżowe nadziewane jabłkami i śliwkami - a zresztą poczekam z tym pieczeniem do 16.00. Wtedy upieczemy je razem z Klarą - będzie miała super zajęcie na dzisiejsze popołudnie, bo po powrocie z przedszkola strasznie się nudzi czasami i chciałaby non stop oglądać Jim Jam.


Złotowłosa zabrała dziś do przedszkola nie misia, a pluszowego słonia Teddy'ego, który towarzyszy jej od urodzenia. Kiedyś nazywał się "NieMa", bo ciągle go gdzieś gubiła i gdy chciała go przytulić, a my nie mogłyśmy go znaleźć, mówiłyśmy jej: nie ma... A potem mój Ka. wymyślił Teddy'ego, bo łatwo wpadał w ucho i nie był trudny do wymówienia. A poniżej zdjęcie Złotowłosej z zeszłorocznego Święta Misia


Foto © by Matys

Keine Kommentare:

Kommentar veröffentlichen