Potem buty powędrowały do siostry Mamy, ciotki Toli, gdzie nosiły je jej dzieci: Szymon i Ola. Gdy urodziła się moja pierwsza córka, ciotka te buciki dala mi, a wtedy - nie powiem - przyjęłam je bardzo skwapliwie - już od dawna miałam na nie chrapkę, bo marzyły mi się jako rodzinna pamiątka. Byłam szczęśliwa, że przez tyle lat, tyle dzieci - nie zniszczyły się. W kilka lat później urodziła się moja kolejna córka - Starszomłodsza, całkiem niedawno Najmłodsza, ale one już ich nie nosiły, bywały raptem przez nie założone do pamiątkowego zdjęcia, i wędrowały potem z powrotem na swoje miejsce w oszklonej witrynie.
A ta nowina? No tak, to rzeczywiście nowina dla nas wszystkich - spodziewam się kolejnego dziecka, ale to dopiero początek i przed nami jeszcze wiele miesięcy oczekiwania. Wiem o tym praktycznie od samego poczatku, jak tylko to się stało, teraz tylko upewniłam się u pewnego pana doktora. O tej wizycie niebawem trochę napiszę, bo zbulwersowała mnie bardzo, ale o tym innym razem. Niemniej muszę jednak stwierdzić, mimo, że to ogromne zaskoczenie dla mnie, to jednak pełnia się pewna wróżba sprzed lat ...
Butki będą czekać na kolejne dzieciątko w naszej rodzinie, a kiedy się urodzi - znów zrobimy w nich pamiątkowe zdjęcie do albumu rodzinnego ...
Keine Kommentare:
Kommentar veröffentlichen